poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Po imprezie

Witajcie kochani!

Nie macie pojęcia jak się cieszę, że znowu mogę usiąść do pisania notki! To nie samowita radość! i nie było by jej bez Was, bez Waszych komentarzy. Owszem, nie piszę po to, by mieć pod notką nie wiadomo ile komentarzy, ale to miłe, że one są. I choć czasem nie zgadzamy się w poglądach, to nic, bo przecież ile ludzi tyle opinii to jesteście tutaj. Powiem Wam, że ja jestem dumo na z tego bloga. Bo tak, sama go założyłam (no tak, prawie sama - dziękuję!!).  A po za tym, nie chciałam już pisać, ale po namowach stwierdziłam, że zacznę od nowa. No i jestem, a do tego te wszelkie komentarze...super, bardzo dziękuję! A kiedy mój blog będzie miał 1000 odwiedzin, to może jakiś konkurs wymyślę...zobaczy się.

Nie było mnie tu jednak kilka dni, a to dlatego, że w domu było sporo roboty. W sobotę odbyła się impreza z okazji 70 lecia urodzin mojego taty. Impreza była bardzo udana jednak przygotowań do niej mnóstwo. Wiadomo generalne sprzątanie, a potem to już przygotowania kulinarne. W piątek przyjechała moja kochana ciocia, jednak tym razem nie było czasu pograć w moje ulubione scrabble. Wszystko było ok, tylko ciągle jakoś mi smutno, mój tatko ma 70 lat a wiadomo, że to różnie bywa, że wiek już poważny...i tak przykro trochę i nie do końca można się cieszyć tymi urodzinami i tym spotkaniem rodzinnym.  Może i jestem dziwna, ale nie potrafię, choć wiele rzeczy nie rozumiem, ale akurat to bardzo dobrze.

Na warsztatach już zaczynamy robić prototypy ozdób bożonarodzeniowych. Tak, koniec sierpnia, a tu już o świętach piszę. Jednak musicie wiedzieć, że już na początku grudnia jest wystawa świąteczna, a trochę czasu na naprodukowanie tych ozdób potrzeba. Tak więc po co się spieszyć skoro można powoli sobie dłubać.

To tyle na dziś, trzymajcie się!!

wtorek, 25 sierpnia 2015

Po prostu codzienność

Moi mili!
No i popadało dziś sporo, cieszycie się? Bo ja w sumie tak, tylko, że zmokłam w tym deszczu, to raz, a dwa, zimno się od razu zrobiło. Jednak pocieszające jest to, że od jutra cieplej! A Wam, bardzo serdecznie dziękuję za odwiedziny i komentarze. Nie bójcie się komentować, bo często słyszę słowa typu "a co tu napisać". Kochani, zawsze można skomentować, napisać co myślicie o tym o czym akurat piszę, a kiedy już nic nie myślicie (wiem, tak bywa) to choć pozdrowić! Wtedy ja wiem, że na prawdę jesteście i poświęcając chwilę na komentarz doceniacie to co piszę.

Kiedy zakładałam ten blog, obiecałam sobie,że tu będzie wszystko. I o podróżach i przepisy i recenzje no i moja codzienność. To też, ie najwięcej tej ostatniej, bo pisząc o codzienności piszę to co myślę, to co mnie otacza. A pisząc recenzję, muszę się totalnie skupić na temat przeczytanej książki aby Wam o niej opowiedzieć, ale nie zdradzić wszystkiego. A do tego napisać swoją opinię. I to dla mnie jest troszkę gimnastyką, ale nie martwcie się...już nie długo...coś będzie.

Praca na warsztatach rozkręciła się na dobre. Ja jestem w pracowni usprawniania społecznego i zawodowego. To też, między innymi uczymy się zachowań w różnych sytuacjach. I dziś pojechaliśmy do prawdziwej restauracji, nie mylić z pizzerią! Było super, choć wiadomo trochę stresu jak co zjeść, jak się zachować aby nie było wstydu. No i tak, najpierw musieliśmy wybrać z karty dania za określoną sumę, boi na to są środki przeznaczone na pracowni, potem kelnerowi złożyć zamówienie, oczekiwać no i jeść. Ja zamówiłam naleśniki z owocami i herbatę. Powiem, że danie ogromne, pięknie podane i bardzo smaczne. W sumie, każdy z naszej piątki coś innego zamawiał, to też wszystkie dania apetycznie wyglądały, i smakowały. Wyjazd był bardzo udany, ale mokry. Ponieważ idąc na autobus, tak nim właśnie jeździmy na takie wyjazdy, i idąc później do restauracji trochę zmokliśmy i zmarzliśmy. Jednak nie powiem, było warto. Fajnie, że czasem mamy takie różne wypady, bo na co dzień wiadomo tego się nie ma.

A czy Wy chodzicie, czy lubicie chodzić do restauracji?

sobota, 22 sierpnia 2015

Wycieczka do Wrocławia

Dobry wieczór!
Kochani witam Was bardzo serdecznie w chłodny sobotni wieczór. Choć za dnia jeszcze temperatury są dosyć wysokie, to wieczory i nocki niestety są już chłodniejsze. Eh taka kolej rzeczy choć szkoda lata.

Ja już tydzień czasu jeżdżę na warsztaty, a tak właściwie byłam tam trzy dni. Bo w czwartek pojechałam na wycieczkę do Wrocławia, a ponieważ wróciłam późne oo to w piątek zostałam w domu.

I właśnie o tej wycieczce chcę Wam opowiedzieć. Wrocław to miasto, do którego mam ogromny sentyment, i obojętnie co bym robić tam miała, to zawsze z przyjemnością tam pojadę. 

Najpierw zwiedzaliśmy Afrykarium. Powiem szczerze, że bardzo cieszyłam się na zwiedzenie tego miejsca, jednak uważam, że jest ono bardzo przereklamowane. Owszem jest tam dużo ciekawych zwierząt i roślin, które w rzeczywistości omieszkają w Afryce. Wiadomo jest tam bardzo ciepły, tropikalny klimat. I rozumiem, że taki też musi być tu, by te zwierzęta i rośliny przetrwały, ba miały się dobrze. Jednak, jest tam straszny tłok, tłumy ludzi, że po prostu nie da się oddychać. Ja miałam straszne problemy bo nie dosyć, że tłok nieziemski, to jeszcze tropikalne upały. Ludzie, przecież można zrobić tam jakąś klimatyzację, bo tam można zemdleć! Nie wyobrażam sobie jak można tam spokojnie spacerować, wszystko dokładnie obejrzeć. Był tam też taki przeszklony tunel, gdzie miało się wrażenie, że nad głowami i wokół pływają rekiny i inne niebezpieczne ryby. Wyglądało to cudownie, jednak ja nie zobaczyłam tam tak na prawdę wiele, tylko parłam do przodu, by jak najszybciej zaczerpnąć choć trochę powietrza. Podsumowując pomysł super, piękna otoczka tego wszystkiego, ale troszkę z oddaniem tego klimatu przesada. Bo ja tam lubię ciepło, ale nie, tego się nie dało przetrzymać. Potem troszkę zwiedzałam ZOO, ale na dworze było bardzo ciepło, więc mało zwierząt było na wybiegach.

Następnie w planach była Panorama Racławicka.  Bardzo się cieszę, że mogłam tam pojechać, ponieważ byłam kiedyś w latach szkolnych i nie wiele pamiętałam. Obraz jest piękny ogromny. W tle leci historia powstania samego obrazu jak i bitwy. A najciekawsze jest to, że w obraz wkomponowane są naturalne elementy np. chata drewniana, czy drzewa, gałęzie, płot itp i co ciekawe tak na prawdę trzeba się dobrze przyjrzeć by odróżnić co na malowane a co "żywe". Była to bardzo ciekawa lekcja historii.

Tego dnia byliśmy jeszcze na Fontann Multimedialnych. 
Jest to przepiękne arcydzieło. Do muzyki poważnej "tańczą" fontanny. Najpiękniej to wygląda wieczorem. Są one różnokolorowe i w takt muzyki się one ruszają. To trzeba zobaczyć, nie da się opisać.

Uważam, że mimo tego iż nogi bolały i byłam bardzo zmęczona, uważam wycieczkę za udaną.
A może Wy byliście w odwiedzanych przeze mnie miejscach? Jeśli tak, to ciekawa jestem Waszych opinii.

:-)))))

wtorek, 18 sierpnia 2015

Legenda o św. Rochu


Znalezione obrazy dla zapytania św Roch




Witajcie!!!
Obiecałam Wam, że napiszę legendę o tym, że święty Roch jest też patronem naszejparafii. Może ciut ona jest opóźniona, ale nie dałam rady wcześniej. Wybaczcie :-). Otóż dawno, dawno temu w naszej wiosce panoszyła się straszna choroba - cholera, która wyniszczyła mieszkańców praktycznie do zera. I jakiś ksiądz ( wioska moja jeszcze wtedy nie miała parafii) sprowadził na tutejsze ziemie Paulinów z Częstochowy i ich bliskich, którzy mieli tutaj się osiedlić i na nowo rozwijać rolnictwo i życie na wsi. Paulini pobudowali tutaj drewniany kościółek a jak wiadomo jest to zakon Maryjny więc oddali go w opiekę Matce Bożej Wniebowziętej. Zmarli mieszkańcy, pokonani przez cholerę zostali pogrzebani na cmentarzu. Nie były to jednak takie groby jak teraz, tylko skromne, słabe mogiły. To też nowo przybyli bardzo bali się nawrotu, nowego wybuchu choroby i wioskę oddali jeszcze pod opiekę świętego Rocha. Tak też nasz odpust zawsze trwa dwa dni 15 i 16 sierpnia.

 

sobota, 15 sierpnia 2015

Odpust

Witajcie kochani!
Bardzo serdecznie witam Was w piękny sobotni wieczór. Za oknem już ciemno, niestety dzionek co raz krótszy, i chłodno, bo po grzmiało i po lało. Jednak to już tradycja, że w dniu kiedy jest odpust w naszej parafii - przechodzi burza. Na szczęście nie przyniosła ona w naszej okolicy żadnych zniszczeń, choć wiem z mediów, że w innych częściach mojego województwa było zupełnie inaczej.

Dziś Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, a co za tym idzie odpust w mojej parafii. Jest to uroczystość, na którą tak jak na Boże Narodzenie z utęsknieniem czekam rok cały. Co prawda nie chodzę nigdy na sumę, bo to i za gorąco, i za późno i za dużo ludzi, ale zawsze jestem obecna na mszy św. o godzinie 10.00. Msza ta tradycyjnie odprawiana jest przy ołtarzu polowym. Owszem jest on tuż przy naszym pięknym drewnianym kościółku, ale na dworze. Jeszcze powiedzieć muszę, że przy tym kościółku mieści się nasz cmentarz zaś tuż za bramą cmentarną na słupie znajduje się bocianie gniazdo. I właśnie podczas tej mszy przepięknie słychać klekot bociani. Ja na cmentarzu jestem często, jednak rzadko kiedy słychać te ptaki, a na naszej mszy odpustowej zawsze. Pewnie się dziwicie, co w tym pięknego, jednak ma to wszystko niepowtarzalny urok. Oczywiście podczas mszy ksiądz święcił zioła i kwiaty, które przynieśliśmy. Byłam trochę zła, bo kompletnie wyleciało mi to z głowy, aby coś naszykować i zabrać do kościółka. 

Jutro św. Rocha, tak też drugi dzień naszych uroczystości odpustowych. Z tym, że św. Roch jest patronem naszej wioski wiąże się piękna legenda. Jeśli zechcecie, jutro, czy w kolejnej notce opowiem.

Trochę jest mi jednak smutno, bo co roku na te sierpniowe uroczystości przyjeżdżała moja ciocia. W tym roku nie przyjechała, bo przyjedzie za 2 tygodnie na rodzinną uroczystość. Fakt, to tylko dwa tygodnie, ale mimo wszystko troszkę mi nie tak.

Uf. Ale się rozpisałam, myślę, że nie zanudziłam. Bo ja kocham ten nasz mały kościółek, i to wszystko w okół co dzieje się w jeszcze ciepłe sierpniowe dni.

piątek, 14 sierpnia 2015

"Tyle słońca. Anna Jantar. Biografia" Marcin Wilk

Witajcie!
Dziś prezentuję Wam książkę pt.: Tyle słońca. Anna Jantar. Biografia." Marcina Wilka. Bardzo lubię czytać biografie, a o sięgnięciu po książkę o kimś kto w jakiś sposób jest mi bliski marzyłam już od dawna. Nie, nie znałam Anny Jantar , jestem  jednak rówieśniczką jej córki Natalii. Od zawsze jej kibicuję i podziwiam.  Bowiem jej mama zginęła kiedy Natalka miała cztery latka.
Obawiałam się jednak, że książka "Tyle słońca..." jak to biografia będzie lekturą suchą, jednak jest zupełnie inaczej. Autor w napisanie tej książki włożył bardzo dużo pracy, bowiem utkana jest ona ze wspomnień córki, matki, a także bliższych i dalszych znajomych piosenkarki. Tak na prawdę tekstu nie ma tam aż tak wiele, praktycznie co druga strona to zdjęcia. Są one skrupulatnie opisane na końcu książki, tam też znajduje się skorowidz nazwisk tam umieszczonych, oraz bibliografia.

Anna Szmeterling  bo takie jest prawdziwe nazwisko Anny Jantar jawi nam tutaj jako zwyczajna dziewczyna, mieszkanka Poznania, mająca swoje pasje, swoje pierwsze miłości, a później jako artystka próbująca się dostać w ten piosenkarski światek oraz jako kochająca matka.
Myślałam jednak, że o Jantar wiem wszystko. Jednak nie. Aby Was zachęcić do tej lektury mogę Wam powiedzieć, że w małżeństwie Kukulskich nie było dobrze, jednak czy ono przetrwało próbę dowiecie się po przeczytaniu.

Książka kończy się w momencie wypadku samolotowego, w którym zginęła Anna Jantar Kukulska. Wtedy miała 30 lat, a w czerwcu bieżącego roku obchodziłaby 65 lecie swoich urodzin. Czy nadal byłaby taką słynną piosenkarką? czy Natalia poszłaby w ślady mamy?...tego nie wiemy.

Uważam, że "Tyle słońca..." to książka dla każdego, kto choć czasem nuci przeboje Anny Jantar. Pewnie ma jakieś tam niedociągnięcia, jednak ja uważam, że jest bardzo dobrze i ciekawie napisana. 

"Tyle słońca. Anna Jantar. Biografia" 
Marcin Wilk
wyd. Znak 2015r.
398 stron
 Znalezione obrazy dla zapytania anna jantar biografia

wtorek, 11 sierpnia 2015

Sierpniowe wędrowanie

Mili czytelnicy!
Tą notkę miałam napisać co prawda wczoraj, ale trochę brakło czasu, trochę się nie chciało.  Bo wiadomo, że ciepło jest i późno się przychodzi z dworu do domku. A potem, to już człowiek nie ma na nic sił.

Sierpień to taki miesiąc kiedy to ludzie z różnych stron Polski pielgrzymują do różnych Sanktuariów Maryjnych przemierzając niejednokrotnie setki kilometrów. Wiadomo, najpopularniejszym jest Jasna Góra. Idą ludzie młodzi, ale i starsi czy dzieci. Każdy z pielgrzymów niesie ze sobą bagaż intencji. Piękna to jest sprawa tak pielgrzymować, nie ważne czy pada, czy żar z nieba się leje - alleluja i do przodu! Jest to ogromny trud ale też i ogromna radość. Zawsze  bardzo zazdroszczę ludziom, że mogą tak iść do Matki Bożej, to było niegdyś moje marzenie, jednak wiem, że nie dałabym rady, ba zresztą nie mam znajomych, którzy by w ogóle odważyli się mnie zabrać.

Tradycją jest, że co roku 10 sierpnia przez naszą miejscowość przechodzi pielgrzymka, a w wiosce nieopodal inną zaś grupę ludzie przyjmują na nocleg. U nas pielgrzymi w kościele odprawili mszę świętą (co roku obiecuję sobie, że na nią pójdę :-(( ) a następnie mają u nas w remizie strażackiej poczęstunek. Lubię gwar tego dnia, pielgrzymi idą rozradowani, rozśpiewani, większość pozdrawia, macha. W wolnej chwili, po mszy widać ich w sklepach, odpoczywających na poboczach. Pamiętam, chyba z dwa lata temu, taka dziewczyna zapytała mnie gdzie tu jest jakieś gospodarstwa, bo chciałaby mleka krowiego kupić dla swojego niemowlaczka. Oczywiście wysłałam do sąsiadów. Wien, że dostała tam za darmo nie tylko mleko. 

Z pielgrzymką zawsze kojarzy mi się jedna z pieśni maryjnych, które z resztą uwielbiam.

niedziela, 9 sierpnia 2015

Trochę wody dla ochłody


Witajcie kochani!
Może na początek podziękuję Wam bardzo serdecznie za dyskusję pod moją ostatnią notką. Szczerze, to nie wiedziałam, że gdy taki laik jak ja napisze coś o polityce, to ktoś będzie chciał czytać :-). A tu jeszcze komentarze! Super, bardzo bardzo się cieszę!

Mamy nadal lato, upał, tak więc pić się chce. Podam Wam proste przepisy na moje ulubione letnie napoje.

Kawa mrożona
na 1 dużą szklankę potrzebuję:

ok 3/4 szkl. zimnego mleka
ok 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
ok 1 łyżeczka cukru
lód biały ja daję 1/2 Big Milk lub Śnieżki
śmietana w sprayu  i czekolada do dekoracji
Do wysokiego naczynia daję mleko, kawę i cukier i miksuję. Jeśli robi się tylko jedną porcję to można roztrzepać trzepaczką. Do wysokiej szklanki daję  białego loda i zalewam przygotowaną kawą. Na końcu dekoruję śmietaną i posypuję czekoladą. Oczywiście dekoracja nie jest obowiązkowa. Ja napisałam wszystkie składniki ok, bo to zależy od Waszego upodobania, jedni wolą mocniejszą kawę, jedni słodszą. Jednak cukier trzeba dodać, bo inaczej bardzo wyczuwa  się goryczkę kawy. Jest to bardzo szybki i prosty do przygotowania deser i napój zarazem na letnie upalne popołudnia.

Jednak ja jestem z tych, co to trochę liczą kalorię i nie mogę sobie zbyt często na takie dobrocie pozwolić to też jest jeszcze jeden napój, który piję latem non stop

Do wysokiej szklanki wlewam zimną wodę. Ja lubię niegazowaną, jednak to zależy od upodobań. Dodaję plaster cytryny bi kilka listków mięty, którą bardzo lubię. Piję przez słomkę, a przedtem poduszę liście i cytrynkę, by woda nabrała aromatu. Oczywiście jak nie macie schłodzonej wody, to można dołożyć kilka kostek lodu. Napój jest prosty w przygotowaniu i bardzo gasi pragnienie.

czwartek, 6 sierpnia 2015

Pan Andrzej Duda prezydentem

Kochani!

Dziś jest bardzo ważny dzień dla naszego kraju oczekiwany już od kilku miesięcy, otóż Pan Andrzej Duda został zaprzysiężony na Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. W wielu kanałach TV była transmisja z tych uroczystości, mnie jednak wystarczyło obejrzenie "Teleexpresu" aby wszystko wiedzieć. Nowy Prezydent ma wiele planów na swoją "karierę", wiele obietnic. Cóż ciekawostką jest, że jest on najmłodszy z dotychczasowych polskich włodarzy, bo ma dopiero 43 lata więc ma dużą szansę na pokazanie się z jak najlepszej strony.

Ja nie znam się na polityce, nie krytykuję, nie potępiam, życzę Mu powodzeenia, każdy z nas ma szansę być na szczycie. Jednak uważam, że Prezydent nie powinien przynależeć do żadnej partii, a raczej powinien być człowiekiem obiektywnym.

Mam nadzieję, że ten młody pełen werwy i planów człowiek weźmie w ryzy Rząd i sprawi, że nie będzie afer i sporów. Bo dobrze wiem, że to do niczego dobrego nigdy nie prowadzi. Dobrze by było gdyby Pan Prezydent w swoim działaniu pomyślał też o ludziach niepełnosprawnych, czy też biednych i poszkodowanych przez kataklizmy.

Jestem ciekawa jaka będzie ta nowa Polska? Pożyjemy, zobaczymy!

wtorek, 4 sierpnia 2015

Upały

Kochani czytelnicy!

Witam w kolejnej notce! Sierpień przywitał nas sporą dawką ciepła i według prognoz pogodowych ma tak przez jakiś czas zostać. Wiem, wiem, niektórzy mają już dosyć słońca, ciepła itp. Wiadomo też, że takie upały nie są zdrowe szczególnie dla ludzi mających problemy z krążeniem. 
Mimo to, ja uważam, że wszystko jest dla ludzi, trzeba tylko wiedzieć jak z tego korzystać. Kocham te ciepłe dni, bo uważam, że lato w naszym kraju jest tak krótkie, ba a ciepłych dni jeszcze mnie, że należy doceniać to i cieszyć się nim.

Koniec lipca i początek sierpnia to też wzmożone prace w polu, a mianowicie żniwa. Choć wiem, że to dla rolników nie lada trudny czas, to ja kocham ten szum maszyn, gwar zabieganych ludzi, terkot wracających z pola, naładowanych zbożem traktorów. Dlatego też niech nie pada, niech jest pogoda jak najdłużej aby rolnicy zdążyli sprzątnąć swoje plony.

To też rano skoro świt otwieram na szerz okna, a kiedy wstaję na dobre to je zamykam i spuszczam rolety. Wtedy w domu jest chłodniej, otwieram je dopiero po południu. Po śniadaniu i ogarnięciu się biorę szklankę z moim ulubionym letnim napoję, książkę, krzyżówkę itp i idę na dwór i do letniej kuchni. Potem, jeśli są do robienia jakieś przetwory, to pomagam mamie, a jeśli nie, to czytam i rozkoszuję się ciepełkiem.

A co do napoju? - polecam wszystkim. Woda niegazowana z dodatkiem listek mięty i cytryny - pychota! może być z dodatkiem kostek lodu, lub z lodówki. Na prawdę jest smaczna, gasi pragnienie a po za tym nawadnia, a to w upały najważniejsze.

Kochani męczę się z tym blogiem, sama to robię. Może nie jest on jakoś super ozdobiony, może są jakieś niedokładności, jednak staram się. I myślę, że należy to docenić! :-)

Trzymajcie się i korzystajcie z tego ciepła.

sobota, 1 sierpnia 2015

"Dziewczyny z Powstania" Anna Herbich



Witajcie! 
Dziś 1 sierpnia a mianowicie 71 rocznica powstania warszawskiego, powstania, w którym  walczyło i zginęło wielu młodych ludzi. Walczyli oni dla dobra stolicy a także całego kraju. Mogłabym dziś dla uczczenia tej rocznicy dodać jakiś klip muzyczny, czy też pokusić się o rozważania. Jednak postanowiłam, że najlepiej będzie jeśli polecę Wam książkę Anny Herbich pt. "Dziewczyny z Powstania". 

Cóż można powiedzieć o powstaniu warszawskim kiedy tak na prawdę wszystko zostało powiedziane, kiedy jest wielu zwolenników i przeciwników tego zrywu.  Może wielu osobom się wydaje, że w powstaniu głównie brali udział mężczyźni, jednak to nie prawda, ponieważ do walki szły też kobiety. I to o nich jest ta książka.

Kilkanaście kobiet, w prosty sposób  opowiada swoje przeżycia tych ważnych i trudnych dni. Kiedy wybuchło powstanie były to młode dziewczyny. Pozostawiły w domach bliskich i bez zastanowienia poszły na bój. Były one łączniczkami, sanitariuszkami. Nie zastanawiały się, nie bały tego, że śmigają kule, że trup ściele się gęsto, tylko wraz z mężczyznami szły na bój. Jednak tuż obok huków i pożarów toczyło się też życie prywatne. Jednym rodziły się dzieci, inne zawierały związek małżeński. Potrafiły cieszyć się dniem dzisiejszym nie wiedząc co przyniesie jutro, przecież wiele z nich zginęło, trzeba było opłakiwać najbliższych, często kamienice były zburzone i nie miały już do czego wracać. 

"Dziewczyny z Powstania" to piękna lektura napisana prosto, i do ostatniej kartki trzymająca w napięciu. Cieszę się, że autorka zebrała od żyjących powstańczych kobiet opowieści abyśmy my mogli dowiedzieć się i zrozumieć więcej. Ja nigdy nie lubiłam historii, nie jestem fanką książek o tej tematyce, jednak ta mnie na prawdę urzekła. Uważam, że każda Polka powinna tą książkę obowiązkowo przeczytać. 

Te dziewczyny wiedziały gdzie idą i czego mogą się spodziewać, jednak żadna nie zadawała pytań po co, czy warto, dlaczego...nie. I nawet (nie pamiętam czy wszystkie) ale wiem, że kilkoro z nich kończąc swoją opowieść powiedziały, że jeśliby jeszcze raz miały iść walczyć, to by poszły bez żadnego zawahania. I to w nich podziwiam.

Bo my, czy potrafilibyśmy się tak zmotywować i pójść do powstania? Czy tak kochamy Polskę, by za nią zginąć? - odpowiedzmy sobie sami.

"Dziewczyny z Powstania"
Anna Herbich
Wyd: Znak Horyzont
2014r.



Byle do przodu

 Witajcie kochani! Bardzo Wam dziękuję, za obecność na moim blogu. Wiem, mnie samej trochę mało ostatnio, ale jak nie urok to...i ze zdrowie...