Witajcie!
Tradycją się stało, że co jakiś czas w "Moim zaciszu"
goszczę jakieś mniej, czy więcej znane osoby. Dziś gościem jest - Pani
Marta Kielczyk, której chyba nikomu przedstawiać nie trzeba:-).
Proszę opowiedzieć o pracy w zawodzie dziennikarz? Dlaczego akurat taki zawód Pani wybrała?
Wymarzyłam
sobie dziennikarstwo. A ponieważ zawsze moje zainteresowania skupiały
się na słowie mówionym, wybrałam mikrofon, a potem mikrofon i kamerę.
Zaczęłam od radia, gdzie dostałam się z konkursu. Po latach startów w
konkursach recytatorskich i krasomówczych, radio wydawało mi się
naturalnym kierunkiem i polem doświadczalnym. Chciałam się uczyć zawodu w
praktyce, nie tylko na studiach dziennikarskich. I „rzeźbiłam” na
montażu dźwięki, co pochłaniało cały mój czas, stało się pasją. Uczyłam
się brzmień i... ciszy, malowałam obrazy w wyobraźni Słuchaczy. Uczyłam
się swojego głosu i tak zwanej „żywej anteny". Kiedy usłyszałam siebie w
głośnikach pierwszy raz, nie wierzyłam, że to ja. To była jakaś obca
osoba. Wydawało mi się, że dla ludzi brzmię inaczej. Cóż, trochę czasu
mi zabrało zanim zaczęłam mówić tak, jak chciałam być słyszana. A potem
ruszyłam dalej. Do głosu, doszedł więc obraz. Do telewizji też dostałam
się z konkursu, przynajmniej połowę miałam opanowaną - mówienie, reszty -
czyli wizji - uczyłam się potem. Zresztą uczę się do dziś. Każdy nowy
program to wyzwanie. Współpraca z całym zespołem realizacyjnym programów
na żywo to prawdziwa przygoda, którą uwielbiam.
Jak wygląda praca na wizji? Przychodzi Pani do studia i...
Przychodzę
najpierw do redakcji, choć w pandemii do osobnego pokoju „covidowego”.
Mogłoby się wydawać, że moja praca zaczyna się w studiu, ale ona tam się
finalizuje. To kilka godzin przygotowań, „trzymania ręki na pulsie”,
śledzenia depesz, wpisów w mediach społecznościowych, portali, ale też
rozmów z reporterami przygotowującymi felietony, pisanie zapowiedzi, nie
mówiąc o przygotowaniu makijażu - to też robię sama, co w pandemii jest
ważne. Do studia lubię przyjść wcześniej, poczuć jego ciszę i
oczekiwanie, sprawdzić, czy mam wszystkie narzędzia, z których lubię
korzystać, lubię, bo zapewniają szybką reakcję w nieprzewidzianych
sytuacjach, a te zdarzają się stale w pracy na żywo. Mówię o podglądach
studyjnych, konferencyjnych, kiedy trzeba sportowych, o zegarach z
sekundnikiem, co pozwala precyzyjnie trzymać się czasu antenowego, a to
jest niezwykle ważne. Startujemy punktualnie i kończymy co do sekundy
Panoramę, bo obligują nas do tego reklamy przed i po programie. Poza tym
sprawdzam, jak w kamerze wygląda strój. Czasem ten który nie rokuje,
wypada genialnie, i odwrotnie - ten który wydaje się rewelacyjny, nie
sprawdza się, wtedy trzeba się jakoś ratować. Mimo że realizujemy
wspólnie z całą ekipą realizatorską program codzienny od lat, zawsze
mamy próbę antenową początku programu i kluczowych rozwiązań antenowych,
zgodnie z powtarzaną zasadą: najlepsza improwizacja, to przygotowana
improwizacja.
Który z prowadzonych przez Panią programów jest tym ulubionym?
Każdy
program to wyzwanie i nowe projekty pozwalają się rozwijać, a to
procentuje w programie, który prowadzę od początku pracy w telewizji i
najdłużej, czyli w Panoramie. To taki dom, do którego wraca się z
wyjazdów.
Dziennikarstwo to zawód, a życie prywatne? Proszę opowiedzieć coś o sobie, swoim hobby, zainteresowaniach.
Jestem
miłośniczką spania. Zwłaszcza po dyżurach świtowych to moje hobby.
Uwielbiam też audiobooki, sprawdzają się podczas domowej krzątaniny. A
poza tym są najlepsze, kiedy trzeba szybko zasnąć. Wtedy mają moc
usypiania. Mocno skupiam się na przygotowywaniu posiłków w ciągu dnia.
Poza tym wspólne życie domowe jest najlepsze dla równowagi w życiu.
Lubiłam podróże, kiedy były możliwe, ale zawsze najlepiej było w domu.
Ostatnio można było Panią zobaczyć w programie pt. "Jaka to melodia", czy to po dziennikarstwie druga Pani pasja?To
zaczęło być pasją od tego programu. Wcześniej nie śpiewałam, wiele lat
temu po nieudanej próbie w studiu nagraniowym do piosenki „Lata z
radiem” powiedziałam sobie: nigdy więcej. A jednak kiedy padła ta
propozycja stwierdziłam, że "drugi raz nie zaproszą mnie wcale", więc
tym razem najpierw pójdę do fachowca sprawdzić czy da się „wyrzeźbić”
mój głos do śpiewu, tak jak dało się do mówienia przed mikrofonem. I
trenerka, do której trafiłam już nie pozwoliła mi na zwątpienie, jej
entuzjazm i profesjonalizm stoją za moją decyzją. Przyznaję, wątpliwości
nie brakowało, ale śpiewanie dało mi tyle nowej radości, że odsunęłam
je na bok. Ćwiczenia emisji głosu i przepony przydają mi się w czasie
prowadzenia programów. Teraz, po tylu latach, inaczej biorę wdech.
Ma Pani na swoim koncie książkę pt.:"#WPADKI
- @grzechy językowe w mediach" jakie więc największe błędy językowe
popełniają celebryci? Jak Pani w ogóle ocenia język Polaków?
Niektórzy
silą się na przesadną poprawność w czasie występów, nawet w mediach
społecznościowych. Mówią więc przesadnie: „pięty”, „napięty”,
„piętnaście” - wyraźnie wymawiając „ę”, a to razi. Najczęściej błędnie
ludzie podają rok: w dwutysięcznym dwudziestym pierwszym, zamiast
poprawnego: w dwa tysiące dwudziestym pierwszym, bez wątpliwości
mówiliśmy przecież: w tysiąc dziewięćset dwudziestym pierwszym. Często
też słyszę: „w cudzysłowiu”, zamiast poprawnego: „w cudzysłowie” i około
sto, zamiast: około stu, albo standarty, zamiast: standardy. Oczywiście
co innego, kiedy ktoś popełnia błędy w sytuacjach życiowych, nie każdy
ma pracę wymagającą poprawności językowej, nie każdy zwraca na to uwagę,
najlepszy dowód to fora internetowe, które wołają o pomstę do nieba i
dowodzą, że język ubożeje, a piszący nie mieli prawa ukończyć
podstawówki. Cóż, tego chyba nie da się zatrzymać… Ale kiedy słychać
błędy w bardziej wymagających mediach elektronicznych, może to być
rażące. Nikt jednak nie jest doskonały. I mnie się może coś zdarzyć, w
końcu to praca na żywo, "bez prób premiera"...
Pracuje Pani przede wszystkim za biurkiem, a tyle się teraz mówi o zdrowym trybie życia. Czy Pani uprawia jakiś sport?Ćwiczę
codziennie, no chyba że nie mam siły. Postanowiłam traktować ruch jak
mycie zębów. Od lat biegam na bieżni w domu. Ostatnio stawiam na różne
ćwiczenia, chętnie z aplikacjami. Ale nie zawsze tak było. Miałam długą
przerwę po aktywnym dzieciństwie. Zawstydził mnie kiedyś pewien
emerytowany profesor, mój poranny gość w studiu telewizyjnym - przybiegł
pełen energii po treningu. Wtedy wzięłam się za swoje zdrowie i ja.
Ostatnie miesiące są bardzo trudne dla wszystkich Polaków. Jak Pani
sobie radzi z zamknięciem, dystansem społecznym, z całą tą pandemią?
Wydaje
mi się, że moje aktywności poza domem były na tyle skromne, że nie
przeżyłam szoku. I tak nie miałam czasu na zakupy i od lat wiele rzeczy
zamawiałam przez internet, bardzo to lubię. Zdalny angielski
uwielbiam. Ćwiczę też w domu, bo wychodzenie na siłownię stało się za
kłopotliwe, po miesiącu jakoś traciłam zapał, a w domu mogę ćwiczyć
kiedy mam czas i siłę. Nareszcie nasiedziałam się w domu, miałam czas na
reorganizację w szafach, na remonty, te drobniejsze samodzielne, co
uwielbiam. Wolę gotować sama, bo w obcym jedzeniu na wrażliwy żołądek
czyha za wiele min, a poza tym po prostu to lubię. Zaplanowane jedzenie
nie jest przypadkowe, więc zdrowsze. Z nadmiaru czasu skończyłam zdalne
studia dietetyczne, zrobiłam to dla siebie - nie myślę o zmianie zawodu,
ale pandemia to zagrożenia dla naszej wagi… Skoro nie ma wyjścia,
trzeba znaleźć dobre strony albo argumenty, które je uzasadnią, np.
dzięki noszeniu maseczek nie przeziębiłam się w tym roku i czasem mogę
wyjść bez makijażu. :-)
Czy lubi Pani czytać? w jakich książkach Pani gustuje? a może jest ulubiony autor, książka?
Czytam
chętnie, a jeszcze chętniej słucham książęk. Wiem, dla niektórych jest
ważny zapach papieru, musi być kartka… A ja jestem radiowcem, czułym na
dźwięki, kunszt lektora i tę magię. Ostatnio pasjami słucham Kena
Folletta o czasach sprzed tysiąca lat, w wykonaniu Krzysztofa Gosztyły,
którego uwielbiam słuchać. Jestem właśnie po „Filarach Ziemi” i "Niech
stanie się światłość”. Zaczęłam słuchać książek kilkanaście lat temu, bo
nudziłam się w czasie biegania.
Jakie są Pani marzenia?
Tego nie ujawniam. Wtedy się sprawdzają. Ale mam!
Pani Marto bardzo dziękuję za wywiad, no i cóż, życzę dużo zdrowia a także powodzenia w życiu prywatnym i zawodowym!
|
Fot: Arkadiusz Andrusiak |
Bardzo interesujący wywiad :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:-)
UsuńSuper wywiad, z przyjemnością się go czytało.
OdpowiedzUsuńLenko bardzo dziękuję:-)
Usuń