wtorek, 16 lutego 2021

57. Ostatki

 Kochani moi!

Witam Was bardzo serdecznie we wtorkowy wieczór. Jak zawsze dziękuję za odwiedziny w "Moim zaciszu". Staram się, by tutaj było miło i przytulnie, a mam nadzieję, że jest i ciekawie.

Czas tak pędzi. Dopiero co szykowaliśmy się do Wigilii i zadawaliśmy sobie pytanie - jakie będą te święta w pandemii, potem Sylwester. Oj w tym roku Nowy Rok powitaliśmy w domach, no bo nie można było się spotykać, a o zabawach tanecznych mowy w ogóle nie było. No i weszliśmy z obawą w ten 2021.

Ani się nie obejrzałam a tu już połowa lutego. Karnawał przeleciał jak z bicza strzelił. Niestety w tym roku z wiadomego powodu nie odbyła się impreza w Kole Emerytów, ba na warsztatach też nie było tradycyjnego balu karnawałowego. Taki inny to czas i nic się nie zrobi. Nie czułam jakoś tej radości, nie kusiły rytmy skocznej muzyki zapodawanej w radio. Aż tu nastał tłusty  czwartek pojedliśmy pączków, no i mamy ostatki. Dzisiejszy dzień zwany jest śledzikiem. Ostatki to czas, w którym wbrew przesądów należy się dobrze i tłusto najeść, bo przed nami Wielki Post.

Dziś też na warsztatach terapii mieliśmy ostatkową ucztę. Uczyliśmy się robić kawę capucino w takim wypasionym ekspresie, o tak, to jest to, co ja lubię! - pyszna była! A do kawki oczywiści były ostatkowe pączki. Panie też opowiadały o tym jaką drogę przebywa kawa od tej na drzewie, do tego pysznego naparu w szklankach. Miły i ciekawy był dzisiejszy dzień.

Jestem ciekawa, co u Was? jak spędzacie ostatkowy wieczór?

1 komentarz:

  1. U mnie ostatki przebiegły cicho i spokojnie na kanapie z szydełkiem w ręce. Strasznie szybko ten czas ucieka, dzień za dniem i nie obejrzymy się jak nadejdą święta. A potem zacznie się wszystko wokoło zielenić.

    OdpowiedzUsuń

Byle do przodu

 Witajcie kochani! Bardzo Wam dziękuję, za obecność na moim blogu. Wiem, mnie samej trochę mało ostatnio, ale jak nie urok to...i ze zdrowie...