Kochani moi!
Witam Was bardzo serdecznie we wtorkowy wieczór. Jak zawsze dziękuję za odwiedziny w "Moim zaciszu". Staram się, by tutaj było miło i przytulnie, a mam nadzieję, że jest i ciekawie.
Czas tak pędzi. Dopiero co szykowaliśmy się do Wigilii i zadawaliśmy sobie pytanie - jakie będą te święta w pandemii, potem Sylwester. Oj w tym roku Nowy Rok powitaliśmy w domach, no bo nie można było się spotykać, a o zabawach tanecznych mowy w ogóle nie było. No i weszliśmy z obawą w ten 2021.
Ani się nie obejrzałam a tu już połowa lutego. Karnawał przeleciał jak z bicza strzelił. Niestety w tym roku z wiadomego powodu nie odbyła się impreza w Kole Emerytów, ba na warsztatach też nie było tradycyjnego balu karnawałowego. Taki inny to czas i nic się nie zrobi. Nie czułam jakoś tej radości, nie kusiły rytmy skocznej muzyki zapodawanej w radio. Aż tu nastał tłusty czwartek pojedliśmy pączków, no i mamy ostatki. Dzisiejszy dzień zwany jest śledzikiem. Ostatki to czas, w którym wbrew przesądów należy się dobrze i tłusto najeść, bo przed nami Wielki Post.
Dziś też na warsztatach terapii mieliśmy ostatkową ucztę. Uczyliśmy się robić kawę capucino w takim wypasionym ekspresie, o tak, to jest to, co ja lubię! - pyszna była! A do kawki oczywiści były ostatkowe pączki. Panie też opowiadały o tym jaką drogę przebywa kawa od tej na drzewie, do tego pysznego naparu w szklankach. Miły i ciekawy był dzisiejszy dzień.
Jestem ciekawa, co u Was? jak spędzacie ostatkowy wieczór?
U mnie ostatki przebiegły cicho i spokojnie na kanapie z szydełkiem w ręce. Strasznie szybko ten czas ucieka, dzień za dniem i nie obejrzymy się jak nadejdą święta. A potem zacznie się wszystko wokoło zielenić.
OdpowiedzUsuń