niedziela, 28 lutego 2016

Schyłek lutego

Kochani moi!
Witam Was bardzo serdecznie  i dziękuję za to, że jesteście! Wy tak, zawsze jesteście, tylko mnie jakoś ostatnio mało bywało. Ale ja to ja, jak zawsze albo mam doła, a o to ostatnio znów nie jest trudno, albo internet mi nawala, albo źle się czuję ...i tak w kółko. Jednak jestem i systematycznie podczytuję i komentuję Wasze blogi!

Jak już wspomniałam ostatnio mam znów gorsze dni, bo u mnie to tak już jest, że raz dobrze a raz gorzej. Do tego, żeby było gorzej dużo nie trzeba. Jednak samo przychodzi, to samo sobie pójdzie. Wiem jedno - wszystko bym zrobiła, aby można było wrócić na warsztaty. Jednak to nie jest możliwe, niestety. Tak bardzo brak mi ludzi, towarzystwa i tego poczucia, że jest się potrzebną, docenianą. Bo tak na prawdę w bibliotece jest ok, cieszę się, że tam chodzę, ale nie raz czuję się dziwnie bo nie wiem, czy wykonywaną pracę robię dobrze czy też jestem faktycznie tam potrzebna, czy jestem bo...umowa, a teoretycznie nie wypada jej złamać. Wiem, głupio może to brzmi, ale często mam taką niepewność. Tu w domu jest super, wszystko mam wydaje się, że tak na prawdę do szczęścia niczego mi nie brak. Jednak tak na prawdę dobija mnie monotonia i codzienność. No ale dobra, dosyć marudzenia.

Ostatnio zauważyłam, że wracają moje ranne bóle brzucha. Już przyjęłabym to za normalne gdyby to było zwykłe wypróżnienie, ale często jest to silny ból, a bywa, że i rozwolnienie. Wiem, po usunięciu woreczka (2 lata w kwietniu) to normalne, ale to tak boli, że czasem nie umiem wytrzymać. Fakt to nie jest co dziennie i myślałam już, że to się zdarza tylko kiedy jem kaszkę, czy płatki na mleku, ale nie tylko. Cóż poczekam i zobaczę jak tak będzie dalej to chyba skonsultuję to z medykami.

Bardzo cieszy mnie to, że kończy się luty. Po pierwsze mówi się, że w roku dwa pierwsze miesiące są najtrudniejsze, a po drugie to już bliżej wiosny, co nie :-). U mnie na parapecie już wiosenne czary-mary kwitną hiacynty i rzeżucha, którą bardzo lubię. Często tez kupuję tulipany. Jest jeszcze coś, marzec ma przynieść odpowiedź na to, czy pojadę na turnus rehabilitacyjny. Czekam na decyzję o dofinansowaniu. Eh, denerwuję się, tak więc trzymajcie kciuki by się udało.

Uf, ale się rozpisałam. Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłych dni!!

5 komentarzy:

  1. Kochana, Ivo.
    Życie, między innymi polega na zmianach. Sama się ciągle tego uczę i czasem boję się tych zmian w moim życiu, bo wydaje mi się że nie podołam nowej sytuacji, ale nie ma wyboru.

    Może spróbuj szczerze pogadać z Panią biblioteki? Na pewno razem znajdziecie pomysł, żebyś czuła, że Twoja praca tam ma sens.

    Pozdrawiam ciepło!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz wiem, że praca ma sens, tylko nie zawsze jestem pewna czy to co robię, jest dobrze zrobione. Jednak stwierdziłam dziś, że skoro nic mi nie mówi to chyba jest dobrze :-).

      Usuń
  2. Musisz popracować nad pewnością siebie:) Z pewnością dobrze wykonujesz swoją pracę w bibliotece.

    A co do bóli - spróbuj zaobserwować kiedy Cię boli, po zjedzeniu czego, bo może masz jakąś nietolerancje. Może uda Ci się pokojarzyć fakty, a jak nie to rzeczywiście wybierz się do lekarza. Po co cierpieć skoro może da się zapobiec tym bólom.

    Trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, to jest różnie, kiedyś myślałam, że gdy zjem na śniadanie (bo to rano cierpię właśnie) coś na mleku, ale nie, bo dziś zjadłam chleb z serkiem i bolało. Nie wiem, boję się...zobaczymy.

      Usuń
    2. Ale serek to nadal nabiał, więc to może być tym spowodowane. Spróbuj odstawić mleko, sery i jogurty i sama zobaczysz, czy te bóle nadal występują.

      Usuń

Byle do przodu

 Witajcie kochani! Bardzo Wam dziękuję, za obecność na moim blogu. Wiem, mnie samej trochę mało ostatnio, ale jak nie urok to...i ze zdrowie...