niedziela, 4 października 2015

Pechowa trzynastka

Witajcie kochani!
Na wstępie bardzo serdecznie Was witam i dziękuję, za to, że jesteście, za wszystkie komentarze, za wsparcie w tym ciężkim czasie. Bardzo to miłe, że jesteście ze mną!!

Nie było mnie znów tydzień, ale wierzcie mi, co dzień siadałam do notki i nie potrafiłam słowa napisać bez łez. Bo to trudny bardzo był tydzień, tydzień, w którym rozpoczął się koszmar.
Ale po kolei.

Tydzień temu z WTZ dostałam pismo do rodziców z prośbą o przybycie w sprawach dalszej terapii córki. I już  wtedy nogi się pode mną ugięły, bo nikt inny nie dostał owego listu, a ja...ani nic nie nabroiłam,  więc po co by mieli moich staruszków wzywać. Instruktorka też dawała mi lakoniczne i tajemnicze odpowiedzi. A, że w tym roku mija trzynaście lat, od kiedy chodzę na warsztaty, więc myśl była tylko jedna. No ale póki nie wiadomo o co chodzi, trwałam w jakimś tam spokoju.

Nadszedł poniedziałek, moja instruktorka taka miła, dawno taka nie była... około godziny 10.30 zaprosiła mnie do biura a tam czekała psycholożka Marta. Nogi się pode mną ugięły, ręce zaczęły się trząść kiedy to ta pierwsza powiedziała bardzo uroczyście, że czas mojej terapii a zarazem pobytu w placówce dobiegł końca. Tego, co czułam w tamtej chwili nie da się opisać. Pogadała, pogadała, i na końcu powiedziała, że na osłodę mają dla mnie niespodziankę. Otóż załatwili mi wolontariat w bibliotece u nas na wiosce.

Powiem tak cieszę się bardzo bo biblioteka, to książki, to to, co kocham. Nie wiem jak sobie poradzę. Na warsztatach jestem jeszcze do 23 października, z tym, że od 12 tegoż miesiąca będę tam jeździć tylko trzy razy w tygodniu, a dwa do biblioteki.

Wiem, wiem wszyscy mi gratulują, wszyscy uważają, że to sukces, a ja tego tak nie postrzegam, bo sukces to jest dal instruktorek, że udało im się mnie wypchnąć.

Boli, ja wiem, że z wieloma uczestnikami będę w kontakcie, że będę odwiedzać warsztaty, ale to już nie będzie to. Nie wiem kiedy okrzepnę, kiedy będę faktycznie cieszyć się tą biblioteką. Czy znów będzie musiał minąć rok, tak jak po stracie Boryska, abym mogła normalnie o tym mówić.

Na razie boję się wszystkiego, czy się sprawdzę w tej bibliotece, czy będę potrafiła żyć bez warsztatów. Tyle niepewności, tyle łez. Boli, nie potrafię tego napisać, i wiem, że wielu z Was tego nie zrozumiem, ale bardzo bardzo jest mi ciężko.

11 komentarzy:

  1. Iwo, pomyśl, to szansa na rozwój. Nawet, nie wiesz jak Ci zazdroszczę :)

    Wszystkiego się nauczysz pomału. Będzie dobrze, zobaczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem, że się boisz. Wiele osób niepełnosprawnych kręci się wokół tych samych miejsc przez całe życie. Czy tego właśnie pragniesz? Utknąć i przeczekać, aż przyjdzie starość i śmierć?

    Myślę,że jednak chyba wyobrażasz sobie swoje życie inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też panicznie boję się wszelkich zmian, dlatego rozumiem Twój ból i strach. Ale zobaczysz, że za jakiś czas wszystko się unormuję i będzie cieszyć się z tego, co masz.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja bym się cieszyła. Pamiętasz, jak na moim blogu pisałam o propozycji pracy dla mnie? Wtedy napisałaś mi, że mam kuć żelazo puki gorące i brać tą ofertę jeżeli jest. Teraz te same słowa kieruję właśnie do Ciebie. Na pewno sobie poradzisz w bibliotece, przecież lubisz książki, więc i zajęcie jest idealne dla Ciebie. Więc główka do góry, bo wszystko będzie dobrze

    OdpowiedzUsuń
  6. Część moich współpracowników, to dawni uczestnicy wtztów. Po rozmowie zarówno z nimi, jak i terapeutami wiem, że zatrudnienie osoby niepełnosprawnej, to jest proces Długi. Nic nie dzieje się bez przyczyny tak z dnia na dzień. Najpierw jest obserwacja uczestnika wtz, o czym on nie musi wiedzieć. Jednym z punktów wtz jest rehabilitacja poprzez zatrudnienie. Dostałaś szanse, jaką nie każdy może dostać, ludzie Ci zazdroszczą a z Twojego postu (przynajmniej z fragmentu) wynika jakby to była jakaś hmm kara, a nie wyróżnienie. Osoby z którymi pracuje bardzo się z pracy cieszą. Wzrasta ich poczucie własnej wartości. Wypłata mogę wydać na potrzeby własne wspomóc domowy budżet, a przede wszystkim czuje się potrzebny/a. Strach to naturalna rzecz jednak nie wierzę, że nikt nie będzie miał nad Tobą pieczy . Pełnosprawna osoba też potrzebuje wsparcia na początku, aby się wszystkiego nauczyć, wdrożyć. Co do samego wtz, może i jest to bezpieczna forma, ale czasem warto podjąć ryzyko. Nawet jeśli polegniemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Ewo trudno się odchodzi po trzynastu latach, bardzo trudno to raz. A dwa ja na tym wolontariacie będę tylko dwa dni w tygodniu, a pozostałe?...siedzenie w domu, gapienie się w tv, komputer...czytanie...czasem spacer...jeszcze rzadziej odwiedziny bliskich. Wszystko jest super, ale nie na dłuższą metę, boję się, że ja zwariuję w tym domu, tak po prostu. Ja u siebie nie mam znajomych co bym mogła ich odwiedzać i wzajemnie, nie! I tego się boję, tej pustki i tęsknoty za tym co było.

      Usuń
    2. Wiesz, ja też z moimi znajomi nie widuje się codzienne zdarza się nawet przerwa po kilka, kilkanaście tygodni nawet jeśli mieszkamy w tym samym mieście. (znajomych spoza województwa też mam) Dlaczego? Każdy z nas ma prywatne życie ( praca rodzina itd). Osobiście hołduje zasadzie jakość spotkań, a nie ich ilość. Czasem, gdy nie możemy się osobiście zobaczyć jest mail, fb telefon itp. Jednak gdyby się dowiedzieli, że z ich powodu rezygnuje z szansy znając ich nie zareagowali by pozytywnie. Nieważne czy byłby to wolontariat czy praca. Usiłuje Ci powiedzieć, że drugiej szansy tego typu możesz nie dostać. I po jakimś czasie żałować, że nie spróbowałaś.

      Usuń
  7. Co do spędzania większości czasu w domu.. Rozumiem, Ivo, że to Cię teraz przeraża, ale do tego też można przywyknąć.

    Ja swoją codzienność staram się wypełniać obowiązkami - prasowanie, odkurzanie itp. I czasem wydaje mi się że życie przecieka mi przez palce, ale cóż zrobić? Wolę to i zaoczną naukę niż WTZ. Bo moim zdaniem, WTZ to marazm.. Ty będziesz mieć jeszcze tą bibliotekę :)

    Nie nastawiaj się negatywnie :)

    OdpowiedzUsuń

Byle do przodu

 Witajcie kochani! Bardzo Wam dziękuję, za obecność na moim blogu. Wiem, mnie samej trochę mało ostatnio, ale jak nie urok to...i ze zdrowie...