niedziela, 28 lutego 2021

60. Wywiad z Panią Martą Kielczyk

Witajcie!
Tradycją się stało, że co jakiś czas w "Moim zaciszu" goszczę jakieś mniej, czy więcej znane osoby. Dziś gościem jest - Pani Marta Kielczyk, której chyba nikomu przedstawiać nie trzeba:-).

Proszę  opowiedzieć o pracy w zawodzie dziennikarz? Dlaczego akurat taki zawód Pani wybrała?
Wymarzyłam sobie dziennikarstwo. A ponieważ zawsze moje zainteresowania skupiały się na słowie mówionym, wybrałam mikrofon, a potem mikrofon i kamerę. Zaczęłam od radia, gdzie dostałam się z konkursu. Po latach startów w konkursach recytatorskich i krasomówczych, radio wydawało mi się naturalnym kierunkiem i polem doświadczalnym. Chciałam się uczyć zawodu w praktyce, nie tylko na studiach dziennikarskich. I „rzeźbiłam” na montażu dźwięki, co pochłaniało cały mój czas, stało się pasją. Uczyłam się brzmień i... ciszy, malowałam obrazy w wyobraźni Słuchaczy. Uczyłam się swojego głosu i tak zwanej „żywej anteny". Kiedy usłyszałam siebie w głośnikach pierwszy raz, nie wierzyłam, że to ja. To była jakaś obca osoba. Wydawało mi się, że dla ludzi brzmię inaczej. Cóż, trochę czasu mi zabrało zanim zaczęłam mówić tak, jak chciałam być słyszana. A potem ruszyłam dalej. Do głosu, doszedł więc obraz. Do telewizji też dostałam się z konkursu, przynajmniej połowę miałam opanowaną - mówienie, reszty - czyli wizji - uczyłam się potem. Zresztą uczę się do dziś. Każdy nowy program to wyzwanie. Współpraca z całym zespołem realizacyjnym programów na żywo to prawdziwa przygoda, którą uwielbiam.

Jak wygląda praca na wizji? Przychodzi Pani do studia i...
Przychodzę najpierw do redakcji, choć w pandemii do osobnego pokoju „covidowego”. Mogłoby się wydawać, że moja praca zaczyna się w studiu, ale ona tam się finalizuje. To kilka godzin przygotowań, „trzymania ręki na pulsie”, śledzenia depesz, wpisów w mediach społecznościowych, portali, ale też rozmów z reporterami przygotowującymi felietony, pisanie zapowiedzi, nie mówiąc o przygotowaniu makijażu - to też robię sama, co w pandemii jest ważne. Do studia lubię przyjść wcześniej, poczuć jego ciszę i oczekiwanie, sprawdzić, czy mam wszystkie narzędzia, z których lubię korzystać, lubię, bo zapewniają szybką reakcję w nieprzewidzianych sytuacjach, a te zdarzają się stale w pracy na żywo. Mówię o podglądach studyjnych, konferencyjnych, kiedy trzeba sportowych, o zegarach z sekundnikiem, co pozwala precyzyjnie trzymać się czasu antenowego, a to jest niezwykle ważne. Startujemy punktualnie i kończymy co do sekundy Panoramę, bo obligują nas do tego reklamy przed i po programie. Poza tym sprawdzam, jak w kamerze wygląda strój. Czasem ten który nie rokuje, wypada genialnie, i odwrotnie - ten który wydaje się rewelacyjny, nie sprawdza się, wtedy trzeba się jakoś ratować. Mimo że realizujemy wspólnie z całą ekipą realizatorską program codzienny od lat, zawsze mamy próbę antenową początku programu i kluczowych rozwiązań antenowych, zgodnie z powtarzaną zasadą: najlepsza improwizacja, to przygotowana improwizacja. 

Który z prowadzonych przez Panią programów jest tym ulubionym?
Każdy program to wyzwanie i nowe projekty pozwalają się rozwijać, a to procentuje w programie, który prowadzę od początku pracy w telewizji i najdłużej, czyli w Panoramie. To taki dom, do którego wraca się z wyjazdów.  

Dziennikarstwo to zawód, a życie prywatne? Proszę opowiedzieć coś o sobie, swoim hobby, zainteresowaniach.
Jestem miłośniczką spania. Zwłaszcza po dyżurach świtowych to moje hobby. Uwielbiam też audiobooki, sprawdzają się podczas domowej krzątaniny. A poza tym są najlepsze, kiedy trzeba szybko zasnąć. Wtedy mają moc usypiania. Mocno skupiam się na przygotowywaniu posiłków w ciągu dnia. Poza tym wspólne życie domowe jest najlepsze dla równowagi w życiu. Lubiłam podróże, kiedy były możliwe, ale zawsze najlepiej było w domu.

Ostatnio można było Panią zobaczyć w programie pt. "Jaka to melodia", czy to po dziennikarstwie druga Pani pasja?
To zaczęło być pasją od tego programu. Wcześniej nie śpiewałam, wiele lat temu po nieudanej próbie w studiu nagraniowym do piosenki „Lata z radiem” powiedziałam sobie: nigdy więcej. A jednak kiedy padła ta propozycja stwierdziłam, że "drugi raz nie zaproszą mnie wcale", więc tym razem najpierw pójdę do fachowca sprawdzić czy da się „wyrzeźbić” mój głos do śpiewu, tak jak dało się do mówienia przed mikrofonem. I trenerka, do której trafiłam już nie pozwoliła mi na zwątpienie, jej entuzjazm i profesjonalizm stoją za moją decyzją. Przyznaję, wątpliwości nie brakowało, ale śpiewanie dało mi tyle nowej radości, że odsunęłam je na bok. Ćwiczenia emisji głosu i przepony przydają mi się w czasie prowadzenia programów. Teraz, po tylu latach, inaczej biorę wdech.

Ma Pani na swoim koncie książkę pt.:"#WPADKI - @grzechy językowe w mediach" jakie więc największe błędy językowe popełniają celebryci? Jak Pani w ogóle ocenia język Polaków?
Niektórzy silą się na przesadną poprawność w czasie występów, nawet w mediach społecznościowych. Mówią więc przesadnie: „pięty”, „napięty”, „piętnaście” - wyraźnie wymawiając „ę”, a to razi. Najczęściej błędnie ludzie podają rok: w dwutysięcznym dwudziestym pierwszym, zamiast poprawnego: w dwa tysiące dwudziestym pierwszym, bez wątpliwości mówiliśmy przecież: w tysiąc dziewięćset dwudziestym pierwszym. Często też słyszę: „w cudzysłowiu”, zamiast poprawnego: „w cudzysłowie” i około sto, zamiast: około stu, albo standarty, zamiast: standardy. Oczywiście co innego, kiedy ktoś popełnia błędy w sytuacjach życiowych, nie każdy ma pracę wymagającą poprawności językowej, nie każdy zwraca na to uwagę, najlepszy dowód to fora internetowe, które wołają o pomstę do nieba i dowodzą, że język ubożeje, a piszący nie mieli prawa ukończyć podstawówki. Cóż, tego chyba nie da się zatrzymać… Ale kiedy słychać błędy w bardziej wymagających mediach elektronicznych, może to być rażące. Nikt jednak nie jest doskonały. I mnie się może coś zdarzyć, w końcu to praca na żywo, "bez prób premiera"...
 
Pracuje Pani przede wszystkim za biurkiem, a tyle się teraz mówi o zdrowym trybie życia. Czy Pani uprawia jakiś sport?
Ćwiczę codziennie, no chyba że nie mam siły. Postanowiłam traktować ruch jak mycie zębów. Od lat biegam na bieżni w domu. Ostatnio stawiam na różne ćwiczenia, chętnie z aplikacjami. Ale nie zawsze tak było. Miałam długą przerwę po aktywnym dzieciństwie. Zawstydził mnie kiedyś pewien emerytowany profesor, mój poranny gość w studiu telewizyjnym - przybiegł pełen energii po treningu. Wtedy wzięłam się za swoje zdrowie i ja. 
 
Ostatnie miesiące są bardzo trudne dla wszystkich Polaków. Jak Pani sobie radzi z zamknięciem, dystansem społecznym, z całą tą pandemią?
Wydaje mi się, że moje aktywności poza domem były na tyle skromne, że nie przeżyłam szoku. I tak nie miałam czasu na zakupy i od lat wiele rzeczy zamawiałam przez internet, bardzo to lubię. Zdalny angielski uwielbiam. Ćwiczę też w domu, bo wychodzenie na siłownię stało się za kłopotliwe, po miesiącu jakoś traciłam zapał, a w domu mogę ćwiczyć kiedy mam czas i siłę. Nareszcie nasiedziałam się w domu, miałam czas na reorganizację w szafach, na remonty, te drobniejsze samodzielne, co uwielbiam. Wolę gotować sama, bo w obcym jedzeniu na wrażliwy żołądek czyha za wiele min, a poza tym po prostu to lubię. Zaplanowane jedzenie nie jest przypadkowe, więc zdrowsze. Z nadmiaru czasu skończyłam zdalne studia dietetyczne, zrobiłam to dla siebie - nie myślę o zmianie zawodu, ale pandemia to zagrożenia dla naszej wagi… Skoro nie ma wyjścia, trzeba znaleźć dobre strony albo argumenty, które je uzasadnią, np. dzięki noszeniu maseczek nie przeziębiłam się w tym roku i czasem mogę wyjść bez makijażu. :-)
 
Czy lubi Pani czytać? w jakich książkach Pani gustuje? a może jest ulubiony autor, książka?
Czytam chętnie, a jeszcze chętniej słucham książęk. Wiem, dla niektórych jest ważny zapach papieru, musi być kartka… A ja jestem radiowcem, czułym na dźwięki, kunszt lektora i tę magię. Ostatnio pasjami słucham Kena Folletta o czasach sprzed tysiąca lat, w wykonaniu Krzysztofa Gosztyły, którego uwielbiam słuchać. Jestem właśnie po „Filarach Ziemi” i "Niech stanie się światłość”. Zaczęłam słuchać książek kilkanaście lat temu, bo nudziłam się w czasie biegania.
 
Jakie są Pani marzenia?
Tego nie ujawniam. Wtedy się sprawdzają. Ale mam!

Pani Marto bardzo dziękuję za wywiad, no i cóż, życzę dużo zdrowia a także powodzenia w życiu prywatnym i zawodowym!


Fot: Arkadiusz Andrusiak

4 komentarze:

Byle do przodu

 Witajcie kochani! Bardzo Wam dziękuję, za obecność na moim blogu. Wiem, mnie samej trochę mało ostatnio, ale jak nie urok to...i ze zdrowie...