piątek, 7 maja 2021

80. Taki czas

 Dobry wieczór!

Witam Was w kolejnej notce. Zastanawiałam się, co by Wam napisać, z czym przyjść, myślałam o wielu rzeczach, no ale napiszę zupełnie inaczej. Może nie będzie to notka górnolotna, ale taki czas.

Pędzie on nieubłaganie, dopiero co Wielkanoc była, a tu za chwilę Zielone Świątki. Maj zleci, ani się nie obejrzę. Nawet nie zdążę się nim nacieszyć, bo pogoda raczej jesienna niż wiosenne. Wszystkie rośliny "stoją w miejscu", magnolia czy bez nie umie się rozbujać, a ja tak kocham te majowe kwiaty. Niby zapowiadają ciepło, ale czy to tylko będzie na pokuszenie, tego nie wiem.

Covid zbiera swoje żniwo. Powiem szczerze, że długo to wszystko było dla mnie obojętne, jednak kiedy w ciągu miesiąca, ta paskudna zaraza zabrała mi trzech znajomych...to już za wiele! Fakt, to byli ludzie niepełnosprawni, schorowani, ale mimo wszystko oni kochali życie i chwytali je w garście ile sił mieli.

Największym paradoksem dla mnie jest to, że ludzie w pandemii dbają o siebie, walczą o życie, o każdy oddech, a niespełna kilka dni temu odszedł młody chłopak. Wybrał najgorszą śmierć, powieszenie. Straszne to, jak bardzo zrozpaczony, zdruzgotany musi być człowiek, by odebrać sobie życie, i to jeszcze w dobie, kiedy inni o nie walczą. 

Ja jestem już zaszczepiona na to paskudztwo. Wstrzyknięto mi Pfjzera (nie wiem jak to się pisze, wybaczcie). Po szczepionce czułam się dobrze, ręka trochę bolała, ale nic to. Podobno po drugiej dawce zawsze jest gorzej, ale cóż mam nadzieję, że pomoże. 

Mam w ogóle nadzieję, że wszyscy Polacy się zaszczepią i pozbędziemy się tej paskudy. Choć wiem, że ludzie nie chcą się szczepić, że się boją. Tak strach jest zawsze, ale czymże jest strach w porównaniu do ciężkiej i śmiertelnej choroby.

Powoli wracamy do pandemicznej normalności. To znaczy, dzieci do szkół a my na warsztaty. Owszem jesteśmy na grupy podzieleni i jedziemy co drugi tydzień. Mam nadzieję, że w końcu te zachorowania spadną i wszyscy będziemy jeździć, bo tęsknię, tak bardzo za znajomymi, eh.

Tyle potrzeba nam tej nadziei. Podobno ona umiera ostatnia. Cóż, wiem, że trzeba ją mieć, ale choć staram się jeszcze dostrzegać piękne chwile, to co raz częściej odczuwam jej brak.

Trzymajcie się zdrowo i dbajcie o siebie!



4 komentarze:

  1. Wpadłaś u mnie do spamu, nie wiem dlaczego- dopiero teraz odczytałam Twój komentarz, za który dziękuję i przyszłam z wizytą :)
    Przykre, że masz takie doświadczenia z wirusem, ale już chyba nikogo nie ma, kto sam albo ktoś z jego bliskich ciężko nie przechorował lub przegrał walkę o życie. Wciąż umiera dużo ludzi, mimo iż zakażeń i hospitalizacji coraz mniej.
    Ale jeszcze będzie pięknie i życie nam znormalnieje.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie sobie myślałam, co jest grane, dodałam komentarz a go nie ma:-). Dziękuję bardzo za odwiedziny i zapraszam ponownie!

      Usuń
  2. Smutne to wszystko, ale co zrobić. Takie to życie, jedni walczą o oddech czy jeszcze jeden krok, inni kończą życie zbyt szybko, w dodatku na własne życzenie. A nadzieję mieć trzeba, bo po co bez niej żyć? Miło mi się czytało, postaram się wpadać częściej, serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny i zapraszam znowu:-) tak, to prawda ta nadzieja:-)

      Usuń

Byle do przodu

 Witajcie kochani! Bardzo Wam dziękuję, za obecność na moim blogu. Wiem, mnie samej trochę mało ostatnio, ale jak nie urok to...i ze zdrowie...