wtorek, 25 sierpnia 2015

Po prostu codzienność

Moi mili!
No i popadało dziś sporo, cieszycie się? Bo ja w sumie tak, tylko, że zmokłam w tym deszczu, to raz, a dwa, zimno się od razu zrobiło. Jednak pocieszające jest to, że od jutra cieplej! A Wam, bardzo serdecznie dziękuję za odwiedziny i komentarze. Nie bójcie się komentować, bo często słyszę słowa typu "a co tu napisać". Kochani, zawsze można skomentować, napisać co myślicie o tym o czym akurat piszę, a kiedy już nic nie myślicie (wiem, tak bywa) to choć pozdrowić! Wtedy ja wiem, że na prawdę jesteście i poświęcając chwilę na komentarz doceniacie to co piszę.

Kiedy zakładałam ten blog, obiecałam sobie,że tu będzie wszystko. I o podróżach i przepisy i recenzje no i moja codzienność. To też, ie najwięcej tej ostatniej, bo pisząc o codzienności piszę to co myślę, to co mnie otacza. A pisząc recenzję, muszę się totalnie skupić na temat przeczytanej książki aby Wam o niej opowiedzieć, ale nie zdradzić wszystkiego. A do tego napisać swoją opinię. I to dla mnie jest troszkę gimnastyką, ale nie martwcie się...już nie długo...coś będzie.

Praca na warsztatach rozkręciła się na dobre. Ja jestem w pracowni usprawniania społecznego i zawodowego. To też, między innymi uczymy się zachowań w różnych sytuacjach. I dziś pojechaliśmy do prawdziwej restauracji, nie mylić z pizzerią! Było super, choć wiadomo trochę stresu jak co zjeść, jak się zachować aby nie było wstydu. No i tak, najpierw musieliśmy wybrać z karty dania za określoną sumę, boi na to są środki przeznaczone na pracowni, potem kelnerowi złożyć zamówienie, oczekiwać no i jeść. Ja zamówiłam naleśniki z owocami i herbatę. Powiem, że danie ogromne, pięknie podane i bardzo smaczne. W sumie, każdy z naszej piątki coś innego zamawiał, to też wszystkie dania apetycznie wyglądały, i smakowały. Wyjazd był bardzo udany, ale mokry. Ponieważ idąc na autobus, tak nim właśnie jeździmy na takie wyjazdy, i idąc później do restauracji trochę zmokliśmy i zmarzliśmy. Jednak nie powiem, było warto. Fajnie, że czasem mamy takie różne wypady, bo na co dzień wiadomo tego się nie ma.

A czy Wy chodzicie, czy lubicie chodzić do restauracji?

8 komentarzy:

  1. Fajnie, że uczysz się zachowań w różnych sytuacjach. To bardzo przydatne np. w dużych, ekskluzywnych restauracjach. Ja zazwyczaj wybieram mniej eleganckie knajpki, gdyż czuję się przytłoczona tym przepychem panującym w lepszych, o wyższym standardzie, miejscach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, dokładnie tak. Nie wiadomo nie raz jak się zachować, jak zacząć jeść dany posiłek. A przecież idziemy tam dla przyjemności a nie po to, by się stresować.

      Usuń
    2. Ja przeważnie mam problem z odgadnięciem, który kieliszek do którego wina pasuje i ze sztućcami także ciężko mi się odnaleźć.

      Usuń
  2. Ja jeśli już, to do baru mlecznego, rzadko do restauracji (chyba, że wyjeżdżam z pracy, ale i tam jemy na miejscu, w bufecie). Wolę sama gotować, tym bardziej, że dania za 20 zł wychodzą mi za 10 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No im bardziej luksusowa restauracja, tym bardziej cena też nie mała. Ale czasem, od święta można sobie pozwolić co nie?

      Usuń
  3. Do restauracji czasami chodzimy na wyjazdach zagranicznych. Częściej jestem w stołówce akademickiej, albo barze mlecznym

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jdam w bardzo ekskluzywnych miejscach, ale restauracje lubię i jadam dość często z przyjaciółmi.
    Cieszy mnie ten Twój nowy blog :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie stać nas abyśmy często jadali w restauracjach ale, czasem z przyjemnością można tam pójść :-)

      Usuń

Byle do przodu

 Witajcie kochani! Bardzo Wam dziękuję, za obecność na moim blogu. Wiem, mnie samej trochę mało ostatnio, ale jak nie urok to...i ze zdrowie...